19.08.2018

Świat nabrzmiewa. Rozmowa z Andą Rottenberg

Gościem jednego ze spotkań tegorocznego Literackiego Sopotu była Anda Rottenberg – historyczka sztuki, kuratorka, publicystka oraz pisarka. Właśnie w tej ostatniej roli wystąpiła w niedzielnej rozmowie z Remigiuszem Grzelą na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże. Anda Rottenberg jest osobą rozchwytywaną przez media, a sławę tę zawdzięcza przede wszystkim mocnemu kręgosłupowi moralnemu i bogatej osobowości. Spotkanie w Sopocie zahaczało o pisarstwo kuratorki, ale przede wszystkim miało charakter wspomnieniowy. Rottenberg ma wiele do powiedzenia nie tylko na temat sztuki, ale i o tym, jak kształtowała i kształtuje się sytuacja społeczno-polityczna w Polsce i na świecie.

Rozmowę rozpoczęła i zakończyła dyskusja na temat najnowszej książki Rottenberg – Berlińskiej depresji. Rottenberg przyznała, że czuję się „spłoszona” faktem, że znalazła się na festiwalu literackim, choć nie uważa się za pisarkę. Jednocześnie stwierdziła, że jej najnowsza książka jest wypadkiem przy pracy i wynikła z napadowego pisania. Rottenberg zaczęła pisać Berlińską depresję, bo czuła się samotna w stolicy Niemiec, ale nigdy nie pomyślała o jej wydaniu. Decyzję tę podjęła z uwagi na sytuację społeczno-polityczną w Polsce. – Kilka rzeczy przewidziałam w tej książce – podkreśliła Rottenberg.

Prowadzący zapytał autorkę, dlaczego dziennik ma tak ponury tytuł. Kuratorka odparła, że po prostu jest coraz gorzej i odpowiada on obecnej rzeczywistości. Kolejnym podjętym tematem była sztuka. – Powiedziała pani, że dzięki wystawom w Zachęcie społeczeństwo zajrzało w lustro, ale to lustro się im nie spodobało. Czy sztuka dalej pełni rolę takiego lustra? – zapytał Grzela. Rottenberg odpowiedziała, że młodzi artyści są eskapistami i nie czerpią inspiracji z rzeczywistości. – Można ich wystawiać wszędzie i nie ma skandalu. – A czym jest skandal? – zapytał Grzela. – Skandalem jest to, że o sztuce piszą ludzie, którzy nie widzieli wystawy – odpowiedziała kuratorka.

À propos skandalu prowadzący skierował rozmowę na kwestię kontrowersji, które wywołała Rottenberg podczas pracy w warszawskiej Zachęcie, gdzie największe oburzenie spowodowała rzeźba La nona ora włoskiego artysty Maurizia Cattelana (lepiej znana jako papież Jan Paweł II przygnieciony meteorytem). – Wiedziałam, że stracę pracę, ale utrata pracy nie jest najwyższą ceną za posiadanie poglądów – podsumowała była dyrektorka Zachęty. Rottenberg podkreśliła, że czuła i dalej odczuwa wstyd za wiele słów, które padły z ust ważnych ludzi. Kolejna część rozmowy miała charakter wspomnieniowy: Rottenberg opowiadała o dzieciństwie, relacjach z rodziną i poszukiwaniu tożsamości. To ważny temat w odniesieniu do najnowszej wystawy Rottenberg zatytułowanej Perspektywa wieku dojrzewania. Szapocznikow–Wróblewski–Wajda, którą możemy oglądać w Muzeum Śląskim. – Interesuje mnie, w jaki sposób trauma wojenna może być przełożona na sztukę. Sztuka wojenna w większości jest kiczem, bardzo przepraszam, ale po prostu język sztuki nie nadąża za doświadczeniem – podkreśliła Rottenberg.

Pod koniec spotkania autorka Berlińskiej depresji podzieliła się ze słuchaczami swoją pesymistyczną wizją: – Kiedy jeżdżę rowerem po Warszawie, myślę, jak to wszystko wyładniało i jak strasznie będzie żal, kiedy do wszystko zostanie zniszczone. Świat nabrzmiewa, cały świat zwariował – powiedziała.

Aleksandra Suchecka

Powiązane wydarzenia